Heartbreaker napisał(a):Stonesi za Micka brzmieli niezwykle agresywnie, ostro, wręcz hardrockowo. Mick to typowy bluesmen, świetny slide-player, jego gitara brzmiała strasznie surowo, zdecydowanie, miała klimat.
A ja mam wrazenie, ze ten dzwiek jego gitary Micka nigdy nie byl surowy, wrecz wypieszczony. A to, ze akurat wtedy grali tak ostro nie wydaje mi sie sprawa akurat jego gitary. Oczywiscie nie zaprzeczam, ze brzmienie bylo ostrzejsze w porownaniu z Brianem.
Heartbreaker napisał(a):Ronnie pomimo, że nie gra tak popisowych solówek i warsztatowo nie przewyższa Micka, to wniósł naprawdę bardzo wiele do zespołu. Kto wie, może gdyby nie Ronnie nie powstałyby tak rewelacyjne płyty jak Black And Blue, Some Girls czy Tatyoo You ? Ronnie wniósł świeżość, luz, funk do zespołu.
Ale za to Stonesi stracili przez to trochę swój bluesowo-coutrowy charakter...
Tu sie nie do konca zgodze. Cala ta zamiana miala miejsce w latach 70, kiedy to wiekszosc powoli odchodzila od tego rock'n'rolla w stylu country-blues. Owszem, Ronnie wniosl ta swierzosc, reggae, funk po troszku, ale uwazam, ze gdyby gral w Stonesach w czasach Taylora, muzyka Stonesow miala by bardzo zblizony klimat. Mick do utworow wnosil brzmienie, solowki, ich klimat i charakter, ale nie wymyslal tych piosenek, nie zmienial ich na swoj sposob. Keith nie siedzial z nim po nocach klecac partie gitarowe. Mick je poprostu pielegnowal. W zwiazku z powyzszym nie uwazam, ze Taylor mial duzy wplyw na powstanie "najlepszych" albumow Stonesow. Wg mnie to zrzadzenie czasu, ze akurat wtedy gral w Stonesach, kiedy powstaly te dziela.