Jest zapewne tak, że po dyskografię Stonesów sięgają miłośnicy rocka, po zapoznaniu
Start Me Up, Satisfaction, Brown Sugar, Happy, One Hit czy innych "rockerów". I tego na początku sie szuka na ich płytach, a płyty z "rockerami" przyjmuje za najlepsze (no przynajmniej ze mną tak było
). Ambitne albumy jak
Aftermath UK, Between The Buttons no i właśnie Satanic wydają się "za miekkie", za trudne w odbiorze (a przecież np. najciekawszym i najbardziej nowatorskim utworem na Aftermath jest 11minutowe
Goin' Home - 1-y na świecie improwizowany utwór o takiej długości umieszczony na studyjnej płycie zespołu rockowego!). No ale po latach słuchania rocka i metalu człek ma już dość grania przysłowiowych "3 akordów na krzyż" typu AC/DC i sięga po rzeczy ambitniejsze - progresję , psychodelie , fusion, jazz, wreszcie klasykę. I wtedy te płyty Stonesów zauroczą.
Satanic to płyta nowatorska, ale trudna w odbiorze i siłą rzeczy niekomercyjna. Musiała się więc słabo sprzedawać (debiut Pink Floyd też nie był bestsellerem, a przecież to płyta fenomenalna). Nie może też "wszystkim " się spodobać. I co z tego
Muzyka np. Pendereckiego tez nie wszystkim się podoba. Ale to nie znaczy że jest ona zła! Na "Satanicu" nie ma chwytliwych piosenek jak "Let's Spend The Night Together" czy "Ruby Tuesday" (no, może da się podciągnąć She's A Rainbow - no i wygrała Survival
) , ale jest to dzieło nowatorskie i ambitne. Dzięki takim płytom jak Satanic dyskografia The Rolling Stones jest różnorodna, barwna i fascynująca. To nie AC/DC, Kiss czy Bon Jovi. Słucham Stonesów ponad 20 lat. I do dziś mnie intrygują.