(Trochę ponad) 20 lat minęło jak jeden dzień...
Pojawienie się "Steel Wheels", następcy "Dirty Work", oznaczało nowy rozdział w historii zespołu. Po kilku latach wewnętrznych tarć i nieporozumień, The Rolling Stones wrócili silniejsi i gotowi do pracy; ta zaś dała znakomite rezultaty.
Nagrany w przeciągu trzech miesięcy album jest dziełem zwartym, zawierającym różnorodny materiał. Już dwa otwierające płytę numery, "Sad Sad Sad" oraz singlowy "Mixed Emotions", nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, z kim mamy do czynienia. Nie zabrakło oczywiście ballad: "Blinded by Love" i "Almost Hear You Sigh" niemalże kołyszą słuchaczy do snu (wielka szkoda, że tylko tę drugą można było - rzadko ale jednak - usłyszeć na żywo); śpiewany przez Keitha "Slipping Away" to cudowna piosenka o ulotności uczucia, znakomita do kolacji przy świecach albo w setliście na koncert stadionowy dla 80000 spragnionych miłości dusz
W "Continental Drift" zespół cofa się o ponad 20 lat do czasów wypadów do Maroka. Słychać tu pulsujące, afrykańskie rytmy, które swego czasu tak bardzo zachwyciły zespół, a zwłaszcza Briana. Intro tego utworu otwierało koncerty Stonesów w czasie trasy promującej nowo wydany album, znalazło się też na początku płyty koncertowej, upamiętniającej zakończone tournee.
W zasadzie trudno jest tu wskazać słabszy utwór. Wszystkie trzymają równy poziom i tworzą zestaw, który w przypadku zespołu śmiało można nazwać godnym zakończeniem lat 80-tych.
A jakie jest nasze zdanie na temat tej płyty? Zachwyt, norma, a może rozczarowanie?
Klawiatury w dłoń i do dzieła, guys