W 1964 to była sensacja na miarę eksplozji nuklearnej - młodzi, biali brytyjczycy grający muzykę amerykańskich Czarnych - i to przekonująco, ekspresyjnie i żywiołowo. Wcześniejsze próby - np.
Blues incorporated to było szablonowe naśladownictwo.
Tu pojawia się nowa jakość. Płyta jest zagrana z entuzjazmem pasjonatów, ale z zachowaniem niezbędnej dyscypliny - nie jest to radosne "napieprzanie" w instrumenty neofitów, ale kunszt wyćwiczony intensywnym zespołowym graniem. Album nagrano w tanim i prymitywnym (nawet jak na ówczesne standardy) studiu nagraniowym, w mono.
Ponieważ nagrywany materiał był wyćwiczony rocznym intensywnym klubowym graniem , uniknięto
nużących poprawek i nakładek. Dzięki temu zarejestrowano nie tylko spójne, zintegrowane brzmienie, ale uchwycono spontaniczność i żywiołowość grupy.
Kolejnym nowatorstwem była wtedy rejestracja wokalu - potraktowano go niejako instrumentalnie - wtapia sie on w muzyczny spektakl, bez zbędnych ozdobników czy eksponowania warstwy tekstowej. To gra zespół, nie
wokalista + akompaniatorzy. Mało istotne jest, o czym śpiewa wokalista, Ważniejsze jest, że stanowi integralną część muzycznego rytuału.
Stało się to znakiem firmowym brzmienia Stonesów - i przyczyną utrapienia dla fanów, którzy do dziś dywagują "
co oni wtedy tam śpiewali"?
Album wydano w sposób, który był kolejną sensacją - debiutancki longplay nie tylko, że nie miał tytułu, ale nie byl nawet opatrzony nazwa zespołu! Jedynym znakiem rozpoznawczym było zdjęcie samego zespołu, na którym widniało 5 pewnych siebie indywiduów.
Płyta odniosła ogromny sukces.O ile wcześniejsze koncerty przypominały rytaualne misteria, to po debiucie publiczność wpadała w zbiorowe szaleństwo. "
W 30 letniej pracy w pogotowiu ratunkowym nigdy nie przeżyłem nic podobnego. To było nieprawdopodobne" - powiedział Gavin Lang, dyrektor ambulatorium, po koncercie Stonesów.
Ich mistrz, Muddy Waters, w wywiadzie dla Melody Maker z 23.05.1964r. powiedział:
"To moi chłopcy. Lubię ich wersję I just Wanna make Love To You. Jeszcze jedna trasa i będą jak trzeba.
Wierz mi - przyjadę tu jeszcze raz i potem nie będe miał już po co przyjeżdżać"UWAGA: Wydanie USA ukazało sie 3 m-ce później, firmowane przez wytwórnie London. Dla tradycyjnie mało zorientowanych co sie dzieje za granicami stanów Amerykańców opatrzono
je mało wybrednym tytułem:
"England's Newest Hit Makers". Z pierwotnej setlisty usunięto utwór "I Need You Mona" i w zamian włączono przebojowy singiel
"Not Fade Away".