Jarski napisał(a):Słów kilka o "San Jose '99"
Teraz, chcę zrobić, to samo
Obejrzane 3 razy...
Długo czekałem na koncert w profesjonalnej jakości z tej trasy. No i w końcu doczekałem się, było warto! Widać, że Stonesi byli w znakomitej formie, pomimo, że ponad pół roku wcześniej odbyli gigantyczne tournee BtB. No Security to całkiem inna trasa od poprzedniej. Dla mnie, scena znakomita. Na szczycie malutki, panoramiczny ekranik, bez przepychu. Tym razem Stonesi nie widzieli samych siebie, gdy zrobili obrót w tył. Można napisać, że powrócili do lat 70-tych. Ogólnie scenografia skromna, ale urocza. Zaskoczeniem jest, że na wydawnictwie pojawił się zapis z 19 kwietnia, a nie 20. Ten koncert był lepszy od końcowego, zamykającego trasę.
Co do samego występu. Wspaniałe intro, takie powinno być na każdej trasie. Mick i Keith oraz Darryl wkroczyli na scenę w okularach przeciwsłonecznych, bardzo niecodzienny widok, ale charakterystyczny dla tej trasy. Zapewne Mick zaczerpnął inspiracji z trasy BtB, tam podczas JJF, także rekwizytem były okulary. Na wielki plus u mnie zasługuje I Got The Blues (zawsze mam do tego utworu słabość), Mick wykonał go z ostrożnością i dużym skupieniem. Dla mnie, jeden z najlepszych momentów, mógłbym oglądać na okrągło. Mocne Some Girls, bardzo rockowe. Jeśli dobrze wysłyszałem, to Mick zmienił sobie słowa w jednym momencie. Paint It Black miało fajną inną aranżację. You Got The Silver z falstartem w wykonaniu Keitha, wypadło o wiele lepiej niż na początku trasy w Oakland. Zabrakło w Out Of Control, Micka w klatce, być może była ona wykorzystana tylko na pierwszym koncercie. Set na scenie B, wspaniały. Route 66 wykonane, jak wspomniał Jarski, bez szaleństwa. Myślę, że nadrobiło to Get Off My Cloud. 12 minutowe Midnight Rambler - znakomite, Mick szaleje, Keith i Ronnie stoją obok siebie z tyłu, towarzysząc przy tym Charliemu. Bardzo fajnie, że na tej małej scenie fani mieli bardzo bliski kontakt z zespołem, momentami czuło się, jakby był to klubowy występ. Zawsze, na innych trasach, scena jest zawsze odizolowana od publiki i nieco wyższa. Reszta występu, to znane nam wszystkim klasyki. Zaskoczyło mnie, że za sceną też była publika, nigdy wcześniej tak nie robiono. Widać było, że Mick starał się dotrzeć do każdego widza, nawet tych za sobą. Stonesi bardzo miło zakończyli, kłaniając się we czwórkę dwa razy. Do publiki z przodu i tyłu.
Jakość obrazu znakomita. Dużym minusem są załączone dyski audio. Prezentują ten sam koncert, ale nieco krótszy: zabrakło wspaniałego intra i 'The Popcorn' (Stonesi, w rytmach tego utworu, przechodzili na scenę B). Polecam to wydawnictwo każdemu, warto. Stonesi energetyczni, w formie.